niedziela, 23 listopada 2008

smalec


No i właśnie - pan mąż zwrócił mi uwagę że dawno nie było smalcu i ponadto taka jeszcze niesprawiedliwość moja, że jak już robię smalec to nie mamy chleba, a gdy upiekę chleb - to właśnie smalec się skończył. No i rację ma mój małżonek, więc obiecuję się poprawić i już nigdy, nigdy więcej smalcu ci nie braknie. Bo prawdziwa śląska gospodyni zawsze smalec mieć powinna. Bo i nie ma nic wspanialszego niż świeży pachnący chleb z "tłustym". Pycha. I taki właśnie smalec jest i być powinien osobistym sekretem pani domu. Ja sekret taki mam i nie zdradzę go nikomu poza moją córką. Ale to kiedyś. A dziś tylko tak ogólnie wspomnę podstawowe zasady żeby smalec się udał
- słonina musi być bezwzględnie świeża i sucha,
- garnek w którym topi się słonina nie może być mokry,
- skwarki muszą być jasno złote i chrupiące (nie mogą się przypalić)
- cebulę dodajemy pod koniec topienia smalcu by się zrumieniła a nie spaliła,
- to samo się tyczy czosnku ziół i przypraw,
- smalec najlepiej smakuje z glinianych, kamionkowych garnków ewentualnie szklanych (nigdy nie używamy plastiku)
- do dobrego smalcu musi być i dobry chleb!
Niektóre gospodynie odcedzały smalec a skwarki zużywano do krupnioków, żuru lub wodzionki. Ze skwarków można również zrobić niezłe ciasteczka. Jednak żal skwarek na ciasteczka, bo jeśli o mnie chodzi - to najlepsze jest w smalcu dno, O!

Brak komentarzy: