czwartek, 13 listopada 2008

Babia góra


"Góry to chmur zgęstnienia
pod nimi dzwoni ziemia
nad nimi rwą wezbrane
planety z brązu lane..."
...jak napisał jeden z moich ulubionych poetów i choć czasami mi się nie chce, a i może jest wiele innych "przeciw" to serce się gdzieś tam ku wyżynom życia porywa, gdzie przestrzeń nieograniczona i nieskończone możliwości. Nigdy nie wiedziałam jak to jest możliwym by człowiek jednocześnie czuł się tak małym stworzeniem a jednocześnie tak wspaniałym tworem Bożym. I rok rocznie, o każdej możliwej porze roku pakuję się i jadę w góry by potwierdzić tą regułę. Jestem szczęśliwa z taką pasją- nie wiem czy nie szczęśliwsza nawet od tych którzy jej nie posiadają - bo chodzenie po górach sprawia że człowiek bardzo dużo wymaga od siebie, przełamuje swoje lęki, pokonuje niedoskonałości i walczy ze słabością, by w końcu stając na szczycie poczuć się wygranym, zwycięzcą. Przynajmniej ja wygrałam niejednokroć ze swoimi słabościami i raz niejeden niosłam swoje troski Bogu w pocie i trudzie, sam na sam z pięknem, zapachem igliwia. Nie, nie chodzę nigdy sama na szlak, jednak zdobywanie szczytów nawet w sporej grupie przyjaciół wymaga zachowania ciszy i szacunku, a cisza sprzyja przemyśleniom o które tak trudno w naszym zagonionym i głośnym świecie.
Niestety o samotności na szlaku to można sobie w naszych górach raczej pomarzyć - o każdej porze i na każdej górze piętrzy się tabun ludzi i niestety nie wszystkich można nazwać turystami. Niepojęte jest bowiem dla człowieka znającego góry i panujący tam klimat wybrać się na szczyt w kozakach, bez czapki, bez rękawiczek - bo pamiętać trzeba że choć góry są piękne- są również bezwzględne, nawet te niewysokie. Więc wybierając się w góry zabrać wypada ciepłe ubrania, buty wygodne i ciszę w sercu - z szaczunku dla tego co było przed nami i po nas pozostanie.

Brak komentarzy: