Właściwie do tego nie potrzeba czasu - tylko skupienia nad codziennością. Ten sam krajobraz który mijam w codziennej drodze do pracy wystarczy do studium widnokręgu, perspektywy, linii zbieżnych, kształtów, brył... a filiżanka kawy w pracy dostarcza mi tematu do pracy nad światłocieniem.
Zadaję sobie pytanie... Jest trudniej? Jest łatwiej?
Znów wracam do czasów gdy dostałam od ojca Olympusa OM-1 eksponat teoretycznie już muzealny lecz faktycznie nie do zniszczenia, bo wszystko co miało do czynienia z jakąkolwiek techniką już wcześniej przestało działać. Samo szkło i metal - a ostry jak brzytwa. Zakochałam się w nim i byliśmy jak jedno ciało od tej pory. Był mi bezwzględnie posłuszny a jednocześnie wymagał ode mnie ogromnego wyczucia. Takie czasy - człowiek miał kliszę 36 i musiał zrobić wszystko by te 36 było dobre. A potem dałam się porwać Leonardowi przez podziemia Miejskiego Domu Kultury do ciemnego pokoju gdzie przy nikłym świetle kołyszącej się czerwonej lampki oddałam się bezgranicznie....
... mieszaniu wywoływaczy. I tego mi dziś brak.
Dzisiaj też mam również lustrzankę Olympusa ( z sentymentu) z milionem przeróżnych możliwości, olbrzymią książkę z opisami które mnie przerastają, dwa nieskomplikowane programy do obróbki zdjęć . Z zewnątrz atakowana jestem pojęciami których nie rozumiem. Dzisiejsza fotografia jest tak inna- obok wrażliwości zaopatrzona w spory bagaż wiedzy czysto teoretycznej, lampy, statywy, szkła o zmiennej ogniskowej, obróbka komputerowa, szablony, pędzle...
Powoli się uczę... powoli oswajam...
Zadaję sobie pytanie... Jest trudniej? Jest łatwiej?
Znów wracam do czasów gdy dostałam od ojca Olympusa OM-1 eksponat teoretycznie już muzealny lecz faktycznie nie do zniszczenia, bo wszystko co miało do czynienia z jakąkolwiek techniką już wcześniej przestało działać. Samo szkło i metal - a ostry jak brzytwa. Zakochałam się w nim i byliśmy jak jedno ciało od tej pory. Był mi bezwzględnie posłuszny a jednocześnie wymagał ode mnie ogromnego wyczucia. Takie czasy - człowiek miał kliszę 36 i musiał zrobić wszystko by te 36 było dobre. A potem dałam się porwać Leonardowi przez podziemia Miejskiego Domu Kultury do ciemnego pokoju gdzie przy nikłym świetle kołyszącej się czerwonej lampki oddałam się bezgranicznie....
... mieszaniu wywoływaczy. I tego mi dziś brak.
Dzisiaj też mam również lustrzankę Olympusa ( z sentymentu) z milionem przeróżnych możliwości, olbrzymią książkę z opisami które mnie przerastają, dwa nieskomplikowane programy do obróbki zdjęć . Z zewnątrz atakowana jestem pojęciami których nie rozumiem. Dzisiejsza fotografia jest tak inna- obok wrażliwości zaopatrzona w spory bagaż wiedzy czysto teoretycznej, lampy, statywy, szkła o zmiennej ogniskowej, obróbka komputerowa, szablony, pędzle...
Powoli się uczę... powoli oswajam...
2 komentarze:
Wiesz - ze mną jest bardzo dziwna
sprawa - jeśli chodzi o zdjęcia ;).
(...okropnie zbudowałem to zdanie,
ale już trudno...)
Czasami potrafię telefonem
uchwycić jakiś doskonały moment
i zrobić świetne zdjęcie (nawet
technicznie!), a gdy wybiorę
się uzbrojony w dobry aparat-
...to wychodzą
...zamglone placki, albo
kadr ucieka lub jeszcze coś
innego, niż powinno... :(
Widać - fotografia "nie
jest mi pisana" ;) heh.
Pocieszam się tym , że
umiem dość dobrze robić
zdjęcia filmowe i ciekawie
je montować.
Pozdrawiam wiosennie!;)
Marius
fotografuje, i zawsze widzę lepszych od siebie, lub lepsze zdjęcia im zazdroszczę, i staram się dorównać czy mi się udaje, czasem pewnie tak, a czasem .....
Prześlij komentarz