niedziela, 22 marca 2009

Aniele mój...

"przeciągnął po twarzy jak błysk,
w oka mgnieniu -
lawiracja, miraże
i takie kołysanie morskie
co uśpić może..."

... zastanawiałam się czy to nie ten sam - mój zachowywał się tak samo ( a może tylko podobnie?) Nie pił ze mną wina, ale czuł się za mnie odpowiedzialny (z tymi swoimi morałami). Wpadał nagle i nagle znikał. Spotkałam go nawet raz na koncercie w niewiadomym miejscu. Miał takie piękne rude włosy i zgniłozielony sweter z dziurami wszem i wobec (dziś już nikt się tak nie ubiera)
Widziałam go ostatnio... Kiedy? Gdzie?
Niepamięć jak zawierucha.
Pewnie powiedziałam mu zbyt wiele przykrych słów, przecież ta znajomość była niezwykle burzliwa w przebiegu i to sprawia może że tęskno mi dzisiaj do tych jego "chcesz", "nie chcesz" - a ja? Starałam się być tak dorosła - jak byłam niezdecydowana.
Niepewność...
... a może to cnota?
Ciepło dotykasz przez grunt
o ciepło i biegle
a ty mi nie mów że chcę
gdy nie chcę
Domorosła sprawa - być, żyć i wierzyć że gdy się milczy, to tylko dlatego że się milczeć pragnie, a nade wszystko wiara w samosprawczość istnieje - cokolwiek ty powiesz aniele mój...
ja jestem w stanie uczyć się tylko na swoich błędach - i nie ważne czy ludzkie to jest, czy boskie - wszak istotą jestem omylną. Idź, odejdź, ja nie potrzebuję Ciebie...
Odszedł w końcu w mgły odpłynął, przestał dręczyć - ale czegoż tak brak kiedy ciepło otula twarz i wiatr włosy porywa - w świat odszedł? porzucił? zostawił?
A jeżeli chcesz to wrócę
niebo dla Ciebie porzucę
porzucę...
Gdzież mi on nieobojętny? Jeśli spotkasz go kiedyś, poznasz na pewno. Nosi mnie w oczach jak soczewki - przeze mnie widzi świat. Zatrzymaj go na chwilę i powiedz że tęsknię.

Brak komentarzy: