Parę dni wstecz miałam miłą pogadankę z starszym panem na temat kretów. Poranek był już taki wiosenny i jasny - a starszy pan bardzo rozmowny...
Tak więc jest piąta rano a przed nami roztacza się aż po widnokrąg całe pole kopców krecich. Starszy pan zadumał się wielce i westchnął, a w tym czasie ja z zaciekawieniem obserwowałam pole myśląc czy to jedno zwierzątko (krety są samotnikami) , czy całe stado tych ryjących stworzonek stworzyło ten jakże księżycowy krajobraz. Starszy pan westchnął jeszcze raz i powiedział:
- ciekawe co one robią z całą tą ziemią która pozostaje im z tego kopania?
Nie podejrzewam by to pytanie było skierowane do kretów(a może i tak, bo kto to wie?) więc podjęłam dyskusję i tak staliśmy sobie dyskutując o życiu kretów. Lubię takie wczesno poranne spotkania. I takie rozmowy w zasadzie o niczym.
Potem to już nadjechał mój autobus. W autobusie trochę jeszcze pomyślałam o kretach, lecz tylko trochę, bo już zaczynam powoli wirtualnie na razie obsadzać mój ogródek różami, hortensją i różanecznikiem. Że czas jeszcze nie nadszedł ( a jedynie się zbliża) do kopania w ziemi, swe krecie zapędy ostudziłam w domu przetapiając zniszczoną przez pana męża czerwoną świeczkę. Przetopiłam świeczkę, przetopiłam drugą i nalepiłam pływające świeczkowe różyczki. Ot, tak... na dzień kobiet...
Tak więc jest piąta rano a przed nami roztacza się aż po widnokrąg całe pole kopców krecich. Starszy pan zadumał się wielce i westchnął, a w tym czasie ja z zaciekawieniem obserwowałam pole myśląc czy to jedno zwierzątko (krety są samotnikami) , czy całe stado tych ryjących stworzonek stworzyło ten jakże księżycowy krajobraz. Starszy pan westchnął jeszcze raz i powiedział:
- ciekawe co one robią z całą tą ziemią która pozostaje im z tego kopania?
Nie podejrzewam by to pytanie było skierowane do kretów(a może i tak, bo kto to wie?) więc podjęłam dyskusję i tak staliśmy sobie dyskutując o życiu kretów. Lubię takie wczesno poranne spotkania. I takie rozmowy w zasadzie o niczym.
Potem to już nadjechał mój autobus. W autobusie trochę jeszcze pomyślałam o kretach, lecz tylko trochę, bo już zaczynam powoli wirtualnie na razie obsadzać mój ogródek różami, hortensją i różanecznikiem. Że czas jeszcze nie nadszedł ( a jedynie się zbliża) do kopania w ziemi, swe krecie zapędy ostudziłam w domu przetapiając zniszczoną przez pana męża czerwoną świeczkę. Przetopiłam świeczkę, przetopiłam drugą i nalepiłam pływające świeczkowe różyczki. Ot, tak... na dzień kobiet...
5 komentarzy:
niestety na sadzenie kwiatów w ogrodzie trzeba będzie jeszcze poczekać... pogoda znowu nas zaskoczyła. nigdy nie zastanawiałam się nad kretami ale ten artykuł mnie zaciekawił i też o nich zaczęłam myśleć ;)
pozdrawiam
Też mnie czeka dyskusja o kretach,
a raczej o ich ...eksterminacji :(
oraz pladze wiewiórek (niestety-
tutejsze są szare i szczurowate,
a nie rude i milutkie...)
z "moim" planistą ogrodowym,
który ma zająć się tym "czymś"-
wokół mojego domku w Hamptons,
co - póki co ;) - bardziej jeszcze
przypomina teren po próbach
nuklearnych oraz ...kolonię
kretów-hippies ;) heh.
Ciekawe -kto pierwszy "polegnie"?
krety, wiewiórki, planista,
...czy mój portfel ;) heh
Pozdrowienia! ;)
Wpuśćcie mnie do ogrodu - a będę i za kreta i planistę i wiewiórkę. Bo ja ogrodu mam niewiele, ziemi mało :(
...Ojjj - bycie szarą wiewiórką-
odradzam - będą wyłapane..,
a kretem - tym bardziej...
(zginą... oops..!) ;)
Zaś planista - już Cię niestety
ubiegł... ;)
Sorry ;) heh
cóż zostanę zatem w tym moim małym ogródku. Posadzę różę, posadzę forsycję i hortensje. Tu jestem bezpieczna bo krety są u mnie pod ochroną ;)
Prześlij komentarz