wtorek, 16 grudnia 2008
Przychodzi cicho...
To takie krępujące o tym pisać, zwłaszcza nie o porze w której zwykliśmy myśleć o niej. Dzień dziś bowiem to nie zaduszki, nie dzień zmarłych, a jednak...
Przychodzi cicho... lecz co dziennie. Każdego dnia po kogoś, po setki, po tysiące...
Nie zauważamy je do chwili aż dotknie kogoś nam bliskiego, a i wtedy ciężko wymówić jej imię.
Umarł parę tygodni temu. Pan Daniel. Zwykły, szary człowiek co to przesyłki przynosił mi do pracy. Pojawiał się czasami, pożartowaliśmy, opowiadał krótkie historyjki. Bardzo uprzejmy pan.
Lubiłam pana Daniela - w jakiś sposób był mi bliski. Cieszę się że byłam dla niego miła, cierpliwa. Cieszę się że i on mnie lubił. Niby nikt znaczący - jednak ważny.
Taki powinien być człowiek dla człowieka, każdy ważny na tyle by być wobec niego... znaczy tak... jak gdyby już nigdy więcej miał nie przyjść, nie uśmiechnąć się, nie ponarzekać...
Lubiłam pana Daniela...
Wieczny odpoczynek racz mu dać Panie!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarz:
Przykro mi :(
Prześlij komentarz