wtorek, 14 kwietnia 2009

I znowu jajko?


Podobno wszystko od jajka się zaczęło. Więc i ja zacznę od "ab ovo" znaczy się od początku. Więc jak już z początku stanęło - wszystko jakiem się toczy. Właściwie to tak z filozoficznego punktu widzenia - miało by to i sens, gdyż podobno nic tak naprawdę nie zatacza koła, a jedynie sens istnienia ma elipsa. A bo i od słońca raz bliżej, raz dalej - i w życiu raz bliżej, raz dalej. Nawet i czas który wydaje się być stałą bezwzględną zatacza krzywą, bo jak wytłumaczyć sobie że raz się wydaje dłuższy, a czasem tak krótki i to w tym samym czasie? Jajko ma zatem wymiar czysto filozoficzny, gdyż już przez wieki trwa debata na temat tego co było pierwsze - jajko czy kura? Ja dumam iż jednak jajko, bo czegoż by się mądrego spodziewać po głupiej kurze? No więc nad jajkiem zadumali się panowie filozofowie pragnąc postawić je na sztorc. Mędrcy dumali, dumali... aż przyszedł jakiś młokos i po prostu nadtłukł skorupkę. I tak powstało jajko Kolumba ( choć po dziś dzień nie wiem skąd tu ten Kolumb? może po prostu zbierzność nazwisk?) Tak więc gdyby nie ten smarkacz - dumali by mędrcy po dziś dzień - i nic w tym dziwnego gdyż mędrcy już tak mają. W średniowieczu zaś inne filozoficzne jajo zrobiło olbrzymią furorę jako odtrutka i lek przeciw zarazie. Trzeba było surowe jajo nakłuć z obu stron i wydmuchać białko, a miejsce po nim uzupełnić szafranem. Nie wiem czy działało - ale pewnie było strasznie drogie, bo szafran nie od dziś jest najdroższą przyprawą świata. Chyba że chodziło o zgnite jajo - a szafran był tylko tak dla zmyłki, bo zepsute żółtko każdego musi przeczyścić. Więc jakiem czarownica - nie polecam. Chyba że się kto uprze to niech mi da znać czy działa.
Tak zatem wokół jaja świat się kręci, bo na temat jaja nawet Horacy pisał, jak i inni wielcy tego świata. Na skorupkach od wieków powstawały równie piękne co misterne dzieła...
Tylko jak to znosi kura?
A ja po prostu zrobiłam to tak:
Plaster ciasta francuskiego rozwinęłam i wykroiłam dużą szklanką koła (nie elipsy). W 2/3 kół w środku mniejszą szklanką wykroiłam koła, tak aby powstały obręcze. Złożyłam po trzy - na każdym dużym krążku po dwa z otworami. Posmarowałam białkiem i środki nakłułam widelcem. Włożyłam do pieca na kilkanaście minut i gdy zaczęło się rumienić - do każdego gniazdka wbiłam jajo i włożyłam do pieca. Po chwili jajko się ścina - więc należy je wyjąć, odrobinę posolić i bez zbędnej filozofii podać na stół. Powiem tak - dla mnie wyjątkowe odkrycie, na miarę Kolumbowego jajka. Naprawdę warto spróbować. A zając? Zająca w wolnej chwili ulepiłam z gliny tak dla kontrastu - bo z tym jajem to już chyba przesadziłam ;)

Brak komentarzy: