Byłam w okolicznym sklepie i (...)* taka niepozorna skrzyneczka tam była ze skórzaną rączką, z drzewa jasnego. Podeszłam raz, drugi raz podeszłam. Pogłaskałam ukradkiem tak by nikt nie pomyślał że zainteresowana jestem. Rzut okiem na cenę i (...), (...), (...)* no nie stać mnie. Pogwizdując pod nosem oddaliłam się w bliżej nieokreślonym kierunku, że niby nic. A może jednak rzucę okiem...no tak troszeczkę tylko. I rakiem w stronę skrzyneczki. No (...)* akryle! No wiedziałam, wiedziałam - jak bez kasy jestem to mi akryle przed nos rzucają. No czysta złośliwość, jak ja babcię której nie mam... Nie mogły to być oleje? Mam uczulenie na oleje...
Farby co prawda są u mnie wszędzie, ale nigdy nie jest ich za dużo. O akrylach już trochę wzdycham tu i tam. Pan mąż się mądrzy - sprzedawaj, będą zyski - będą zyski to sobie kupisz. Mądrala. Jak można się tak wymądrzać? Nos do góry, bo ja rzecz jasna sprzedawać się nie będę. Zresztą kto kupi bohomazy malowane plakatówkami podebranymi przedszkolakom?
Nie ma farb - to nie będę malować.
Pierdoły. Będę malować - bo mam to we krwi. Byle jak- ale będę bo muszę. Już obiłam kolejną ramę. Okoliczne śmietniki zostały oczyszczone z podkładów, a w głowie nowe wizje. Tylko tym razem wezmę się za swoje - bo wstyd tak mistrzów podrabiać. Klimt oczywiście zostaje u mnie - klimatu dodaje pokojowi, a ja spokój daję mistrzowi i wkraczam w nowe progi z farbami (...)* lub bez farb
Farby co prawda są u mnie wszędzie, ale nigdy nie jest ich za dużo. O akrylach już trochę wzdycham tu i tam. Pan mąż się mądrzy - sprzedawaj, będą zyski - będą zyski to sobie kupisz. Mądrala. Jak można się tak wymądrzać? Nos do góry, bo ja rzecz jasna sprzedawać się nie będę. Zresztą kto kupi bohomazy malowane plakatówkami podebranymi przedszkolakom?
Nie ma farb - to nie będę malować.
Pierdoły. Będę malować - bo mam to we krwi. Byle jak- ale będę bo muszę. Już obiłam kolejną ramę. Okoliczne śmietniki zostały oczyszczone z podkładów, a w głowie nowe wizje. Tylko tym razem wezmę się za swoje - bo wstyd tak mistrzów podrabiać. Klimt oczywiście zostaje u mnie - klimatu dodaje pokojowi, a ja spokój daję mistrzowi i wkraczam w nowe progi z farbami (...)* lub bez farb
*niecenzuralne słownictwo
2 komentarze:
Ja się nie znam na sztuce, więc to będzie głos laika: zielone na górze bardzo mi się podoba (klimtowskie inspiracje to jednak zupełnie nie moja bajka), a zdjęcie pewnie i tak nie oddaje w pełni uroku i wszystkich odcieni. Więc jeśli coś jest ładne, a do tego tworzenie tego sprawia Ci przyjemność, to nad czym się w ogóle zastanawiać? Choćby i plakatówkami, ale maluj.
Zgadzam się z Iwoną. Maluj, maluj i jeszcze raz maluj. Ale mąż też ma rację. Bo właściwie, czemu by nie spróbować ich sprzedać?
Prześlij komentarz