piątek, 7 sierpnia 2009

Piękny dzień

Dzisiaj zdjęcia nie będzie - jestem nieprzygotowana ;)
Przyznam się że ubolewałam co najmniej 360 razy że nie mogłam zabrać aparatu na koncert, gdyż widok niejednokrotnie zapierał w piersi dech. To był naprawdę piękny dzień.
To chwile są dla których się żyje, chwile euforii, szczęścia i poczucia jedności. Występ U2 jest dla mnie takim przeżyciem i żałuję tylko że nie miałam aparatu, że nie było przy mnie dzieci. Zabierzemy je następnym razem, gdy będą już starsze. Bo na tym polega życie - by brać je pełnymi garściami i czerpać jak najwięcej tak pięknych, wyjątkowych dni. Bo to jakie jest życie - zależy tylko i wyłącznie od nas samych. Możemy wybudować piękny dom poświęcając na to cały czas i wszystkie środki, możemy całe życie hulać i balować, możemy odgrodzić się murem od całego świata, a każdą chwilę spędzić przed ekranem telewizora. Możemy również żyć pełną piersią - spotkać mistycznych ludzi, zobaczyć zapierające dech w piersiach miejsca, dotknąć papieża, pójść na koncert i wejść na największą górę. Bo to jest nasze życie...

Pięknego dnia wam życzę :)

3 komentarze:

Pola pisze...

Droga Damqelle masz rację w 100% ;) Nasze życie zależy wyłącznie od nas. Możemy robić z nim co chcemy i jak chcemy, bo jest nasze! Cieszmy się z tego co nas cieszy, nie zważając na innych. Życie jest tylko jedno! Wykorzystajmy je na maksa ;)
Koncert U2 był świetny ;) Osobiście nie byłam, ale za pomocą TV i kilku znajomych też się dobrze bawiłam ;D

Pozdrawiam cieplutko ;)

Anonimowy pisze...

Rrrrany, jak Ci zazdroszczę!
Czy możesz sobie wyobrazić, ze nigdy
nie byłem na koncercie U2.!?
A tak ich lubię. Moi rodzice byli
gdzieś , nie wiem - a ja ...nie ;/.

Ciągle jest jakoś tak - że - albo
ja nie mogę z jakiś powodów pojawić
się tam, gdzie akurat występują
(oczywiście - odliczam jakieś "dziwne kraje na wschodzie...), albo - gdy
są np.w NY - ...to muszę gdzieś
służbowo wyjechać... ;/
Wrrr...

Jeśli zaś chodzi o taką "wolność totalną"... - to jednak
chyba trochę trudne do zrealizowania...
Niestety - stajemy się z czasem "niewolnikami"
pewnych zachowań, miejsc, rzeczy...
Owszem - t.zw."życiowe powodzenie" pozwala nam w większym stopniu na
"swobodę" i potencjalnośc
pewnych zamysłów, ale nie tak do
końca potrafimy z pewnych rzeczy zrezygnować.
Zresztą - skoro nie możemy zrezygnować-
to po cóż na siłę to robić.

Uważam, że każdy- po prostu powinien
tak żyć - by nie robić
większości rzeczy wbrew sobie
i by maksymalnie dużo przyjemności
doznać... ;)

Pozdrowienia!;)
-Marius

damqelle pisze...

Wolność w moim mniemaniu nie polega na robieniu tego co się chce. Wolność to możliwość wyboru, decydowania o tym na czym bardziej mi zależy a na czym mniej, umiejętność rezygnowania z czegoś w imię czegoś innego. Bo oczywiście że chciałabym i i mieć piękny dom z ogródkiem i mnóstwo przyjaciół i po świecie podróżować i piękne rzeczy mieć. Ale wszystkiego naraz się nie da - bo są ograniczenia i natury finansowej i czas też z gumy nie jest... Ja jestem jednak jak Polianna - zawsze znajdę coś co sprawia że jestem szczęśliwa.

No i mam dwa talerze w kuchni - zamiast talerze kupić, pojechałam na U2. Cóż, talerze kupię jak się jeszcze jeden stłucze :)