środa, 18 lutego 2009

Drzewo i pies

Mało brakowało a mielibyśmy w domu psa. I kto by go przyprowadził? No oczywiście że ja. Bo tak naprawdę to ja tego psa chciałabym mieć. A przybłęda była taka słodka i taka wesolutka. No prawie dałam się sama sobie namówić... a wtedy ona zeżarła miskę mleka i najzwyczajniej w świecie sobie poszła.
No i dobrze...
Bo po co nam pies?
Niby po nic - ale gdy ktoś raz miał psa to jakoś w życiu czegoś brak. Tak, wiem wiem - dorosła jestem i potrafię sobie wytłumaczyć - bo warunków dla psa w naszym mieszkaniu nie mam i pół dnia nie ma nas w domu , a że psy brudzą, na spacer trzeba wyprowadzać i ... Taki piesek miałby ciężkie życie z nami.
Ale on no... no, taki słodki był - kudłaty jak moja stara, poczciwa Mika. Mam nadzieję że znalazł w końcu swojego właściciela, albo ktoś przygarnął przybłędę. A mnie tym czasem serce zaczęło rwać w dziwnym miejscu na rytm marsza "do schroniska, do schroniska" I co by było gdyby mnie tam zaniosło? O rany!!!
A może tam jest jeszcze ten rudy którego dwa lata temu znalazłam wycieńczonego w osiedlowej piaskownicy? Zabrałabym, zabrała jak słowo daję. Ledwo by mi się w chałupę zmieścił bo to spore było psisko - a jednym spojrzeniem serce mi złamał. Zabrałabym tego psa- dla siebie tylko, tylko dla siebie.
No dobra! Koniec! Zamiast marudzić zrobię kolejne drzewo. Drzewa na spacer nie trzeba wyprowadzać. Drzewa lubię jak psy. Drzewo na sąsiadów nie szczeka i nie obsika mi ogródka. Grzeczne drzewo, grzeczne, siad...
ha,ha,ha...
Coś mi się tu pomyliło ;)

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Po śmierci mojego ostatniego,
WYJĄTKOWEGO psiaka - bardzo długo
trudno mi się było odnaleźć bez
Niego, jak i bez tych codziennych
rytuałów - wyprowadzania, spacerów,
gonitw po Parku i wszystkich
domowych zachowań.
Ze dwa lata- nie omijałem spokojnie
innych psów i przy każdym się
zatrzymywałem.
Ale jednak też nie zdecydowałem
się na nowego psa - bo jednak
przy moim trybie życia i pracy,
częstych dalekich podróży -
tylko bym go "unieszczęśliwił"-
skazując na opiekę gosposi,
a na odpłacanie tej bezgranicznej
przyjaźni, jaką dają nam psiaki-
mogły by zostać tylko wieczory
i weekendy...
Było by mu smutno...
Jeśli sama masz podobne
wątpliwości- odradzam Ci wizytę
w schronisku - bo na bank-
wrócisz z jakąś kudłatą kupką
nieszczęścia, które tak na
Ciebie tam popatrzy, że właśnie
JEGO zabierzesz.

Pozdrawiam! ;)

damqelle pisze...

Ale jakoś tak ciągnie w tamtą stronę (schroniska). Ech, może jak będę babunią na emeryturze, mąż zostawi, dzieci w świat pójdą - żeby mi kto z miłością znów w oczy patrzył.
:)

Anonimowy pisze...

Ze zwierzakami tak właśnie jest. Ja zawsze w domu mam psa i/lub kota, często do tego dochodzi jeszcze np żółw albo rybki, czy coś podobnego. Aktualnie mam teriera szkockiego, dwie czarne kocice i ciągle mi mało! Ostatnio zastanawiałam się, co by było, gdybym przyprowadziła do domu jeszcze jednego słodkiego kociaka...;] Wiem co by było - tamte zjadły by go z zazdrości :P
A drzewo - urocze :)
Pozdrawiam.