Jak zacząć dzisiejszą opowieść? Może zbyt długo zwlekałam z nią, ale dziś to już trudno. Może na zasadzie naczyń połączonych coś się we mnie jednak wleje. Tak jak właśnie przelał się na mnie bard nie kraju naszego. O Nohavicy nie słyszałabym do dnia dzisiejszego, bo cóż mi tam ptaki co na obcych niebach ćwierkają - gdyby nie zamiłowanie pana męża do owych krain zagranicznych, do języka nietubylczego a obcego, do pieśni o brzmieniu niezrozumiałym.
Więc ten pan Nohavica przelał się na mnie poprzez zasłuchanie - w samochodzie, w telefonie, komputerze - bo trudno jednak nie słuchać gdy słuch się jednak posiada, przynajmniej jako-taki, a coś natrętnie swe dźwięki o uszy obija. Bo trudno nie patrzeć gdy film czeski naszym domu jak papier toaletowy rozwija się w nieskończoność. Jedynym wyjściem przybrać sobie tego obcego barda za własnego i pojechać na koncert.
Koncert odbył się nie za granicą tym razem, a w Katowickim teatrze Korez. I na dodatek nie tak łatwo nań zdobyć bilety - bo pan Nohavica jednak w kraju naszym jest znany, by nie powiedzieć nawet że i popularny. Nic dziwnego - bo człowiek to pogodny, sympatyczny i "ludzkim językiem" włada równie biegle jak własnym. Oprócz języka nasz Jarek posiada również wygląd prosty a skromny, gitarę co lat ma już parę, harmonię i w sobie coś takiego co sympatię budzi publiczności. Pieśni jego potrafią wzruszyć i rozbawić - bo takie i jest barda przeznaczenie.
Specyficzne jest też to - że na koncercie Nohavicy spotyka się pewna grupa ludzi i powstaje wyjątkowy klimat jedności, wspólnoty - coś jak na szlaku w Bieszczadach. Ludzie śpiewają po czesku, artysta śpiewa po Polsku. I łączy swoich fanów po obu stronach granicy.
A nie powiedziałam przecież że wiele piosenek Nohavicy doczekało się nie tylko przetłumaczenia na język Polski - ale również płyty w wykonaniu polskich artystów - Soyki, Zamachowskiego i innych... "Świat według Nohavicy" zawiera wiele pięknych piosenek - ja jednak przywykłam już i wolę słuchać mojego barda w oryginale, po czesku :) A na wszelki wypadek - umieszczam w obu językach :)Miłego posłuchania.
Więc ten pan Nohavica przelał się na mnie poprzez zasłuchanie - w samochodzie, w telefonie, komputerze - bo trudno jednak nie słuchać gdy słuch się jednak posiada, przynajmniej jako-taki, a coś natrętnie swe dźwięki o uszy obija. Bo trudno nie patrzeć gdy film czeski naszym domu jak papier toaletowy rozwija się w nieskończoność. Jedynym wyjściem przybrać sobie tego obcego barda za własnego i pojechać na koncert.
Koncert odbył się nie za granicą tym razem, a w Katowickim teatrze Korez. I na dodatek nie tak łatwo nań zdobyć bilety - bo pan Nohavica jednak w kraju naszym jest znany, by nie powiedzieć nawet że i popularny. Nic dziwnego - bo człowiek to pogodny, sympatyczny i "ludzkim językiem" włada równie biegle jak własnym. Oprócz języka nasz Jarek posiada również wygląd prosty a skromny, gitarę co lat ma już parę, harmonię i w sobie coś takiego co sympatię budzi publiczności. Pieśni jego potrafią wzruszyć i rozbawić - bo takie i jest barda przeznaczenie.
Specyficzne jest też to - że na koncercie Nohavicy spotyka się pewna grupa ludzi i powstaje wyjątkowy klimat jedności, wspólnoty - coś jak na szlaku w Bieszczadach. Ludzie śpiewają po czesku, artysta śpiewa po Polsku. I łączy swoich fanów po obu stronach granicy.
A nie powiedziałam przecież że wiele piosenek Nohavicy doczekało się nie tylko przetłumaczenia na język Polski - ale również płyty w wykonaniu polskich artystów - Soyki, Zamachowskiego i innych... "Świat według Nohavicy" zawiera wiele pięknych piosenek - ja jednak przywykłam już i wolę słuchać mojego barda w oryginale, po czesku :) A na wszelki wypadek - umieszczam w obu językach :)Miłego posłuchania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz