Wracając do tematu. Niedawno w naszym kościele obchodziliśmy święto. A święta w kościołach na śląsku są obchodzone bardzo kolorowo i uroczyście, tak więc były panie w strojach ludowych, górnicy w galowych mundurach, poczty sztandarowe i dzieci sypiące kwiaty. Prawie nikt nie zauważył w ogólnym zgiełku że z podestu upadła duża figura Najświętszej Panienki. Panienka upadła na kamienną posadzkę kościoła i rozpadła się na kawałki. Dziewczyny które miały ją nieść na procesji zbladły z przerażenia i zaczęły zbierać gipsowe kawałki.
Pan mąż widząc całe zajście trącił mnie znacząco łokciem, wiedział że tego tak nie zostawię. Podeszłam więc do dziewczyn i zebrałam części figury. Powiedziałam że się nią zaopiekuję i choć w to nie bardzo uwierzyły zaprowadziły mnie do księdza który przystał z radością na moją propozycję. Zabrałam więc Panienkę do domu. Jakże mnie cieszyła ta praca. Najpierw pokleiłam klejem do ceramiki a następnie uzupełniłam brakujące części gipsem. Przy przecieraniu okazało się że stara farba odchodzi wielkimi płatami więc całość trzeba było zedrzeć i pomalować. Prawdę mówiąc aż mnie rwało by przy malowaniu puścić wodze fantazji, ale nie moja ci ona - więc pokornie pozostawiłam kolory takimi jak były. Po kilkunastodniowych odwiedzinach w moim domu gdzie zajmowała główne miejsce na stole w kuchni Panienka wróciła na swoje miejsce, a ja uparcie jeżdżę na targi staroci w poszukiwaniu panienki która byłaby już tylko moja :)
Pan mąż widząc całe zajście trącił mnie znacząco łokciem, wiedział że tego tak nie zostawię. Podeszłam więc do dziewczyn i zebrałam części figury. Powiedziałam że się nią zaopiekuję i choć w to nie bardzo uwierzyły zaprowadziły mnie do księdza który przystał z radością na moją propozycję. Zabrałam więc Panienkę do domu. Jakże mnie cieszyła ta praca. Najpierw pokleiłam klejem do ceramiki a następnie uzupełniłam brakujące części gipsem. Przy przecieraniu okazało się że stara farba odchodzi wielkimi płatami więc całość trzeba było zedrzeć i pomalować. Prawdę mówiąc aż mnie rwało by przy malowaniu puścić wodze fantazji, ale nie moja ci ona - więc pokornie pozostawiłam kolory takimi jak były. Po kilkunastodniowych odwiedzinach w moim domu gdzie zajmowała główne miejsce na stole w kuchni Panienka wróciła na swoje miejsce, a ja uparcie jeżdżę na targi staroci w poszukiwaniu panienki która byłaby już tylko moja :)
2 komentarze:
Wspaniały gest i jeszcze wspanialsza praca. Pozdrawiam cie, moja droga. Uściski.
Żaden tam gest Moja Droga - ja się po prostu zachwycam jak dostanę od kogoś kawałek skorupy do posklejania. Odnawianie figur wprawia mnie w trans szczęścia :)
Prześlij komentarz