piątek, 24 października 2008

wyspiański i śmietnikowy nurek


Widziałam go jak niósł do kosza. Podeszłam tak trochę z boku, popatrzyłam trochę z ukosa i nie wytrzymałam - "czy pan to potrzebuje?" Uffff... całe szczęście że nie potrzebował więc po oszacowaniu wstępnym uniosłam moją zdobycz do domu.
I tak teraz jak sobie o tym pomyślę to chce mi się śmiać - ja dojrzała, wykształcona kobieta ( choć czasem mój pan mi zarzuca że się ubrałam jak menelka) coraz częściej mam ochotę zajrzećdokosza. To "zajrzeć do kosza" napisałam tak szybko i szeptem by nikt nie usłyszał bo to trochę wstyd. No już na moim osiedlu wiochy robić nie będę, ale jak tak rano, kiedy jest już ciemno przemykam przez osiedla do pracy .... to tak zerkam w stronę śmietników...
No, może znalazło by się coś ciekawego? nie sądźcie mnie tak od razu- ludzie naprawdę wyrzucają bardzo dużo ciekawych rzeczy a mnie naprawdę, naprawdę się wszystko przydaje. Stara szafka, kawałek sznurka ciekawy imbryczek, śrubka, rustykalna ramka, obraz co pociąć można i wykorzystać do kartek na święta( nikt się nie domyśli nawet że to recykling)
Obawiam się że to mam po tatusiu- tak na pewno, takie małe zwichrowanie... Tylko że mój ojciec to ma cały budynek na to swoje zbieractwo a ja mam jedynie 60 metrów na których muszę się jeszcze liczyć z rodzinką. Och jak uwielbiałam buszować w "szopce" taty
Kiedyś adoptowałam na takim śmietniku właśnie osiedlowym imć pana Juliana. Julek teraz siedzi na wiklinowym koszu albo ściera gdzieś kurze po kątach ale i tak jest najszczęśliwszym miśkiem na świecie - gdyby nie ja gniłby teraz na wysypisku pomiędzy śmierdzącymi pampersami, a to przecież taki miły miś...
Ale zostawmy misia w spokoju. Więc napadłam tego pana i wróciłam do domu z wspaniałym podkładem na obraz. Już tak mam że jak rzucę na coś okiem to już wiem co to będzie, więc kwestia minut - przykuśtykałam z dechą do domu wybieliłam i przeszukałam kilka albumów. Wyspiański - wyśmienicie. Temat mi siadł i pod względem formy i kolorystycznie więc maluję, maluję i zmalowałam. Teraz Wyspiański zawiśnie w kuchni - na miejscu lampy o którą rok temu wykłócałam się w Ikei. Tylko z ramami będzie problem - bo zamiast się rozejrzeć za materiałem na ramy chodzę i ciągnie mnie w stronę śmietnika... Muchę chciałabym zmalować

Brak komentarzy: