
To właśnie je ryczka. Kiedyś ryczka była w kuchni kożdyj ślonskij gospodyni. Tako ryczka paradnie se stoła kole pieca, albo i pod stołym. My myśleli za bajtla że ta ryczka - to taki fajny stołeczek dlo małych dzieci i nigdy my się niy zastanowiali po co łona tam stoi, ale tak naprowdy. Czasym te ryczki były tak pyknie wyrychtowane, pod kolor do komody, albo byfyja - a czasami były proste sosnowe. Jak bajtel był mały i niy siengoł do kredynsa, to jak babka nie widzieli można se było na tako ryczka stanąć i popaskudzić w maszkietach kiere każdo babka w krałzie trzymała, wysoko za szybom kredynsa. Jo myśla że babki wiedziały dobrze że dziecka tam paskudzom - ale po coś tam stoły te landryny, anyżki i kopalnioki.
Minęło wiele lat. Co prawda babkom jeszcze nie jestem ;) ale bardzo staram się być taką tradycyjną śląską gospodynią i coraz bardziej podobno moja kuchnia zaczyna przypominać skansen. Co więcej - zaczęłam odczuwać potrzebę posiadania ryczki. Nigdy wcześniej nie wiedziałam że to tak użyteczne kuchenne urządzenie. Bo i można przysiąść obierając ziemniaki , warzywa - nie trzeba się wtedy ni garbić, ni nóg zmęczonych obciążać. Na ryczce można usiąść przeprowadzając poważne rozmowy z dziećmi (odkryłam że mam je wtedy na wysokości oczu, co znacznie ułatwia nam kontakt) i można buciki założyć co sprzączkę mają skomplikowaną.
Taką właśnie ryczkę z sosnowego drzewa kupiłam dosyć przypadkowo i wpadłam na pomysł by wymalować ją w taki właśnie sposób. Niby nie pasuje teraz do niczego - ale dorobię wkrótce parę detali w tym samym stylu. Są już pomysły nowe w mojej głowie.
Minęło wiele lat. Co prawda babkom jeszcze nie jestem ;) ale bardzo staram się być taką tradycyjną śląską gospodynią i coraz bardziej podobno moja kuchnia zaczyna przypominać skansen. Co więcej - zaczęłam odczuwać potrzebę posiadania ryczki. Nigdy wcześniej nie wiedziałam że to tak użyteczne kuchenne urządzenie. Bo i można przysiąść obierając ziemniaki , warzywa - nie trzeba się wtedy ni garbić, ni nóg zmęczonych obciążać. Na ryczce można usiąść przeprowadzając poważne rozmowy z dziećmi (odkryłam że mam je wtedy na wysokości oczu, co znacznie ułatwia nam kontakt) i można buciki założyć co sprzączkę mają skomplikowaną.
Taką właśnie ryczkę z sosnowego drzewa kupiłam dosyć przypadkowo i wpadłam na pomysł by wymalować ją w taki właśnie sposób. Niby nie pasuje teraz do niczego - ale dorobię wkrótce parę detali w tym samym stylu. Są już pomysły nowe w mojej głowie.