czwartek, 26 listopada 2009

U MB skalnej


Kraków kochają chyba wszyscy. Jedno z najpiękniejszych miast Polski gdzie drogi prowadzą jak do osławionego Rzymu. Polskie drogi...polskie dusze...
Czasem warto jednak z drogi zejść, zboczyć, zatrzymać się i tym razem zamiast do Krakowa - odwiedzić pobliski Mników. Co w tym Mnikowie tak ciekawego?
Otóż, zwykła polska gmina - parę domów, gospodarstw, droga wijąca się pomiędzy polami i niezwykły rezerwat przyrody. Tuż za ostatnim gospodarstwem wchodzimy w gęstwinę drzew, gdzie ścieżka się wije i prowadzi w inny świat. To tak jakby wejść do zwykłej szafy i znaleźć się niespodziewanie w innej rzeczywistości. Bo jechaliśmy doliną, bo w koło goły płaskowyż i pola po horyzont - a nagle nie wiadomo skąd wyrastają skały i soczysta świeża zieleń nas otacza, pomimo późnojesiennej pory. Tutaj jest inny świat - z dala od zgiełku pobliskiego miasta. Niewielu tu trafia turystów, bo trzeba przyznać dojście jest dosyć dobrze zakamuflowane.
"Rezerwat doliny Mnikowskiej został założony w 1963 roku w celu zachowania ze względów naukowych, dydaktycznych i turystycznych malowniczego wąwozu skalnego z licznymi osobliwościami przyrody ożywionej i nieożywionej"- czytamy na tablicy informacyjnej, z której dowiadujemy się również iż miejsce to było i jest do tej pory miejscem kultu maryjnego. Na jednej z wapiennych ścian znajduje się bowiem ponad trzymetrowy wizerunek Matki Boskiej namalowany przez znanego malarza i taternika Walerego Eliasza Radzikowskiego. Jedna z legend głosi że namalowanie naskalnego obrazu zleciła hrabina z Potockich w podzięce za ocalenie życia ciężko chorej córeczki. Bardziej prawdopodobne jednak jest że W.E. Radzikowski, uczestnik powstania styczniowego - namalował wizerunek Matki Boskiej w tej ukrytej dolince, gdyż chciał stworzyć bezpieczne miejsce modlitwy za ojczyznę w czasach niewoli.
Dolina Mnikowska jest miejscem modlitw po dziś dzień - w niedziele odbywają się tutaj msze święte, jest droga krzyżowa, a w sylwestra powitanie nowego roku u stóp Matki Boskiej Skalnej.
Hmm.... zaczynam się nad tym zastanawiać. To byłby bardzo ciekawy sylwester :)

5 komentarzy:

I.nna pisze...

Ja! Jam nie kocham Krakowa. Jestem nastawiona neutralnie ;) A sylwester w takim miejscu to byłoby coś... Tylko chyba zimno trochę? Czy tam jest gdzie się schować jakby na przykład zaczął padać śnieg?

damqelle pisze...

Ja to prawdę mówiąc nie wiem jak to by wyglądało. Nigdy w życiu nie byłam na takim sylwestrze.Teren tam jest odkryty i dużo skał wkoło. Jednak mogło by być interesująco. Choć najlepszy sylwester jaki sobie przypominam był w górach. Gdy siedzieliśmy na szczycie paląc ognisko i po pachy tonąc w śniegu - to było coś. Zazwyczaj jednak siedzimy w domach ziewając do sałatki, lub wyjdziemy z przyjaciółmi marznąć na rynku. Mnie już to dawno przestało bawić.

Ale kiedyś byłam na drodze krzyżowej z pochodniami. Odgrywałam postać świętej Weroniki. była cicha, ciemna noc i jakieś wzruszenie w powietrzu. To było naprawdę niesamowite przeżycie. Lubię takie perełki życia zbierać, doświadczać czegoś nowego, wysilić się na odrobinę inicjatywy.

No i zapomniałam dodać że do Mnikowa najlepiej się wybrać przez Czułów - przynajmniej jest tam parking, bo w samym Mnikowie samochodu postawić nie ma gdzie, a dodatkowo droga kręta i wąska.

Nika pisze...

Jakie cudowne miejsce! Zupełnie z innej bajki! Co prawda byłam ostatnio z Krakowie, ale niestety nie miałam czasu zboczyć z ustalonych ścieżek. Nie mniej jednak następnym razem postaram się zajrzeć w te piękne miejsce!

damqelle pisze...

Czasami warto zboczyć z wytyczonych dróg ;)

Espresso pisze...

Co za magiczne miejsce!
Dopisuję do listy "Do zwiedzenia" :)