środa, 19 listopada 2008

Drzewo zadomowione


Pojawiło się w naszym domu ot tak spontanicznie by wypełnić w jakiś sposób pustkę żółtych ścian. Przed rokiem faktycznie w dużym pokoju (który naprawdę jest duży) panowała po malowaniu pustka i cisza. I jeszcze taki dziwny pogłos co to nie jest jeszcze echem, a sprawia wrażenie niewykorzystania przestrzeni również panował. I to wszystko przytłoczyło duszę moją artystyczną na tyle że powiedziałam dość! Mój dom jest moim domem! .... i wsadziłam im tam drzewo. Na dobitkę by wyrazić moją dezaprobatę dla zastanego stanu drzewo pomalowałam na czerwono. I tak pustka z kolegą pogłosem wyszli jak niepyszni, a przestrzeń zapełniły czerwone gałęzie. Drzewo jest sumakiem - byłym sumakiem, bo zanim je zaadoptowałam musiało komuś przeszkadzać, gdyż sumak octowiec mimo iż drzewem jest pięknym i kształtnym - sprawia bardzo dużo kłopotu ogrodnikom. Więc moje drzewo znalazłam w przydrożnym rowie i już nie było wtedy kolorowym sumakiem, ale to nic, bo jak ja się uprę to nawet korzenie zakwitną. Zatem w pewien ciemny deszczowy wieczór chyłkiem, boczkiem przytaszczyliśmy drzewo do domu i wepchneliśmy do pokoju. Uff... nie próbujcie wepchnąć do pokoju drzewa, nie polecam. No chyba że ktoś tak jak ja ma sufit na 3,5 metra nad głową to sobie i może pozwolić. Więc już wiem - niewiele osób ma w domu dzewo - ja mam.
Ale teraz powoli mieszkanie się zapełnia, na ścianach zakwitają obrazy, plany są najbliższe na nowe meble, no i kiedyś gdzieś trzeba będzie ustawić choinkę. Drzewo zaczyna przeszkadzać. Niestety... No szkoda mi go szkoda... Bo jest wyjątkowe, ciekawe, czerwone jak ogień... Na wiosnę wieszałam na nim kolorowe motyle i wielkanocne jajka na Wielkanoc, sprawiało mój dom przytulnym. Och... i co z tym drzewem?
A może przedszkole je weźmie? Można byłoby posadzić na przedszkolnym podwórku i obwieszać cukierkami na dzień dziecka. To chyba dobry pomysł.
Ale na razie niech jeszcze postoi, póki jeszcze się mieści.
No bo naprawdę mi szkoda tego drzewa.

Brak komentarzy: