Tydzień okazał się za krótki, a co za tym idzie - sąsiedzi już coraz mniej mogą zajrzeć do mojego mieszkania, a i ja mniej więcej tyle samo widzę na zewnątrz.
Co zatem robiłam cały ten tydzień? (odwieczne pytanie dręczące moją kochaną babcię dzieciom)
Zatem nic nie robiłam. Po prostu i bardzo sumiennie nie robiłam nic. Przyznaję się.
No... było trochę romansowania i tajemniczych randek, więc można powiedzieć że urządziliśmy sobie z panem mężem taki tydzień miodowy - z leżeniem w łóżku, patrzeniem do północy na durne filmy, piciem wina i tajemniczymi wypadami na kawę oraz za miasto. Nie mogło zabraknąć uciech cielesnych w postaci cebulowej tarty i piwa. Taka tarta to coś pięknego... hmmm...
No to podam, podam... Niech i innym dobrze będzie.
A więc tak: robimy kruche ciasto na tartę z 150g mąki, 75g margaryny, 1/2 łyżeczki soli i zimnej wody (tak mówi książka francuska w oryginale, ja sobie tam robię po swojemu) i odkładamy do lodówki.
250g cebuli kroimy w kostkę i rumienimy na maśle a następnie dusimy 15 minut. 100g wędzonego boczku drobno kroimy. Przygotowujemy sos beszamelowy (mój ulubiony, hej). jak kto nie wie jak - już mówię: w rondelku topimy 30g masła, wsypujemy do niego 30g mąki i zacieramy drewnianą łyżką, powoli wlewamy 1/4 litra mleka cały czas mieszając, zagotować. Sos beszamelowy należy doprawić solą i pieprzem, można dodać gałki muszkatołowej (ale tego nie ma w książce) i wsypać cebulę, wymieszać. Ciastem wylepiamy formę do tarty, nakłuwamy widelcem, następnie należy ułożyć boczek i zalać sosem z cebulą. Piec wypadało by w gorącym piekarniku około 40-50 minut, w połowie pieczenia zmniejszyć ogień.
A resztę sobie każdy dośpiewa.
O... resztę doskonale zobrazuje następująca voo voo piosenka
Co zatem robiłam cały ten tydzień? (odwieczne pytanie dręczące moją kochaną babcię dzieciom)
Zatem nic nie robiłam. Po prostu i bardzo sumiennie nie robiłam nic. Przyznaję się.
No... było trochę romansowania i tajemniczych randek, więc można powiedzieć że urządziliśmy sobie z panem mężem taki tydzień miodowy - z leżeniem w łóżku, patrzeniem do północy na durne filmy, piciem wina i tajemniczymi wypadami na kawę oraz za miasto. Nie mogło zabraknąć uciech cielesnych w postaci cebulowej tarty i piwa. Taka tarta to coś pięknego... hmmm...
No to podam, podam... Niech i innym dobrze będzie.
A więc tak: robimy kruche ciasto na tartę z 150g mąki, 75g margaryny, 1/2 łyżeczki soli i zimnej wody (tak mówi książka francuska w oryginale, ja sobie tam robię po swojemu) i odkładamy do lodówki.
250g cebuli kroimy w kostkę i rumienimy na maśle a następnie dusimy 15 minut. 100g wędzonego boczku drobno kroimy. Przygotowujemy sos beszamelowy (mój ulubiony, hej). jak kto nie wie jak - już mówię: w rondelku topimy 30g masła, wsypujemy do niego 30g mąki i zacieramy drewnianą łyżką, powoli wlewamy 1/4 litra mleka cały czas mieszając, zagotować. Sos beszamelowy należy doprawić solą i pieprzem, można dodać gałki muszkatołowej (ale tego nie ma w książce) i wsypać cebulę, wymieszać. Ciastem wylepiamy formę do tarty, nakłuwamy widelcem, następnie należy ułożyć boczek i zalać sosem z cebulą. Piec wypadało by w gorącym piekarniku około 40-50 minut, w połowie pieczenia zmniejszyć ogień.
A resztę sobie każdy dośpiewa.
O... resztę doskonale zobrazuje następująca voo voo piosenka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz