Ale uwaga... skupiam się powoli i zbieram w garść - będzie dobrze.
Wrzucam w gardło garść witamin, magnez na wszelki wypadek, omega3 i takie tam - będzie dobrze.
A tyle chciałam napisać. Strasznie dużo się nazbierało w pomiędzy-czasie i tyle się we mnie nagromadziło nie napisanych emocji, które nie ubrane w słowa przelewają się przeze mnie jak deszczówka przez dziurawe wiadro. Tyle z tych moich słów co z deszczówki pożytku - jednak gdy w sobie się nie mieszczę to chodzę i śpiewam. Czego nie napiszę - to do końca zdurnieję.
Uwaga - zaczynam pisać.
O swoim przymierzu że śniegiem. Gdy wszyscy wkoło narzekają że zimno, mróz i samochody odśnieżać trzeba - ja błogosławię żem niebogata i ani domu, ani samochodu odśnieżać nie muszę. Idąc na przystanek puszczam oko do przydrożnej latarni, naciągam czapkę na uszy (bo lubię chodzić w czapce) chwytam łyk czystego powietrza i cieszy mnie skrzypienie mrozu pod butami- skrzyp, skrzyp, skrzyp. Autobus podjeżdża punktualnie (odśnieżony oczywiście) witam się z ulubionym kierowcą - jak się cieszę że pan zawsze taki punktualny (posmarować umieć trzeba) i zajmuję miejsce które akurat na mnie czekało. Tyle czeka na mnie miejsca ile je sobą zajmuję. Więc moszczę sobie jak kura na grzędzie i wtykam w uszy słuchawki. Jak to dobrze że muszę dojeżdzać do pracy - mam tą chwilę tylko i wyłącznie dla siebie, by posłuchać pozytywnej muzyki, porozmyślać, skontemplować krajobraz za oknem. I tak z tego wszystkiego doszłam do wniosku że to wszystko jest tak pozytywne że aż mdli. Ja jestem tak pozytywnie nakręcona że aż mdli.
Czy komuś jeszcze jest od tego bełkotu niedobrze?
No to puszczę lepiej piosenkę
Wrzucam w gardło garść witamin, magnez na wszelki wypadek, omega3 i takie tam - będzie dobrze.
A tyle chciałam napisać. Strasznie dużo się nazbierało w pomiędzy-czasie i tyle się we mnie nagromadziło nie napisanych emocji, które nie ubrane w słowa przelewają się przeze mnie jak deszczówka przez dziurawe wiadro. Tyle z tych moich słów co z deszczówki pożytku - jednak gdy w sobie się nie mieszczę to chodzę i śpiewam. Czego nie napiszę - to do końca zdurnieję.
Uwaga - zaczynam pisać.
O swoim przymierzu że śniegiem. Gdy wszyscy wkoło narzekają że zimno, mróz i samochody odśnieżać trzeba - ja błogosławię żem niebogata i ani domu, ani samochodu odśnieżać nie muszę. Idąc na przystanek puszczam oko do przydrożnej latarni, naciągam czapkę na uszy (bo lubię chodzić w czapce) chwytam łyk czystego powietrza i cieszy mnie skrzypienie mrozu pod butami- skrzyp, skrzyp, skrzyp. Autobus podjeżdża punktualnie (odśnieżony oczywiście) witam się z ulubionym kierowcą - jak się cieszę że pan zawsze taki punktualny (posmarować umieć trzeba) i zajmuję miejsce które akurat na mnie czekało. Tyle czeka na mnie miejsca ile je sobą zajmuję. Więc moszczę sobie jak kura na grzędzie i wtykam w uszy słuchawki. Jak to dobrze że muszę dojeżdzać do pracy - mam tą chwilę tylko i wyłącznie dla siebie, by posłuchać pozytywnej muzyki, porozmyślać, skontemplować krajobraz za oknem. I tak z tego wszystkiego doszłam do wniosku że to wszystko jest tak pozytywne że aż mdli. Ja jestem tak pozytywnie nakręcona że aż mdli.
Czy komuś jeszcze jest od tego bełkotu niedobrze?
No to puszczę lepiej piosenkę
3 komentarze:
Od dwóch lat jeżdżę autem, ale strasznie miło wspominam autobusowe czytanki. 20 min. z lekturą sam na sam. Codziennie. Cudo!
Niestety w autobusie i w samochodzie nie mogę czytać, nie mogę nawet popatrzeć na buty - zaraz mnie mdli. Mogłoby się to źle skończyć dla osób które siedzą przede mną ;)
słuchaweczki na uszy i autobusikiem, oj tak!
Prześlij komentarz